niedziela, 6 kwietnia 2014

Tom I Rozdział II

- Aaauu...
Moja głowa, chciałbym rzec, ale nie daję rady wykrztusić nic więcej poza kilkoma jękami. Co się stało? Gdzie jestem? Co to za miękkie uczucie pod moją głową? Heh? Miękkie? I pod moją głową?
- Widzę, że wreszcie się obudziłeś.
Gdy tylko otworzyłem oczy, ukazała mi się przed oczami dziewczyna. Na tle gwiazd i z jakąś poświatą wyglądała niczym anioł. Ale widząc jej zimny, choć leniwy, wzrok przypomniałem sobie co się stało wcześniej. Pośpiesznie podniosłem głowę, ale szybka zmiana pozycji sprawiła, że zakręciło mi się w głowie i znów opadłem w to samo miejsce. Przy okazji też potwierdziłem, że nieznajoma używała swoich ud jako poduszki dla mnie.
- Spokojnie, amigo. Księżniczka potraktowała cię całkiem potężną magią i moja osłona nie wytrzymała do samego końca.
Nagle zza dziewczyny ukazał się jakiś chłopak. Miał ciemną, typową dla obcokrajowców z południa, skórę, ciemne okulary zasłaniające oczy i smoking. Szczerze powiedziawszy ten smoking kompletnie do niego nie pasował, bo dawała wrażenie osoby przyzwyczajonej do hawajskiej koszuli.
- No dobra, panie nieznajomy. Przypadkowo znalazłeś księżniczkę i omyłkowo zostałeś wzięty za wroga. Księżniczka chciała cię przeprosić za ten akt niepotrzebnej agresji i postanowiła użyczyć swoich ud jako poduszkę do czasu aż się obudzisz.
- Heh?
Co się dzieje? Księżniczka, jak ją chłopak w smokingu nazwał, nie odezwała się na razie ani jednym słowem od kiedy się obudziłem, ale powoli zacząłem kojarzyć fakty.
- Niech mnie Bóg chroni... Nie powinieneś oberwać tak mocno, by uszkodzić mózg i nie rozumieć co do ciebie mówię. Czy może od początku byłeś słabo rozgarnięty?
- Kim wy do licha jesteście? - udało mi się ostatkiem wykrztusić.
- Nie ważne. Uratowałem cię tylko, bo nie chciałem, by księżniczka miała ręce splamione niewinną krwią, a zostaliśmy, bo moja pani chciała jeszcze przeprosić. A więc okaż jej należyty szacunek i podziękowania.
Powoli już łapałem o co chodzi. Księżniczka, moja pani, wdzięczność, niewinna krew i tym podobne zwroty przypomniały mi o informacji z wczorajszych wiadomości. Kilka dni temu zniknęła księżniczka Trójkrólestwa, następczyni tronu państwa położonego w środkowej Europie i złożonego z dawnej Polski, Litwy i Łotwy oraz powstałego na wskutek wielu perturbacji w trakcie trzeciej wojny światowej. Prezenterka mówiła wtedy, że rozważa się możliwość porwania w celu okupu lub osiągnięcia korzyści politycznych przez przeciwników monarchii. Któż by pomyślał, że księżniczka mogłaby spać w uliczce za supermarketem w stolicy najbliższego sojusznika Trójkrólestwa, Japonii.
- Bardzo mi przykro za to, że w wyniku mojego ataku ucierpiałeś.
Senny głos księżniczki przerwał moje rozmyślania i kolejny raz spojrzałem na nią. Teraz już w pełni oburzony nareszcie skojarzyłem co robię i w jakiej pozycji się znajduje. Mianowicie leżałem na królewskich udach i tuż nad moją głową unosił się, dość pokaźnych rozmiarów, choć nie wykraczający poza słowo duży, królewski biust. A jeszcze trochę wyżej znajdowały się głębokie oczy księżniczki. W tym momencie mógłbym postawić złoto na orzechy, że cała twarz mi się zaczerwieniła.
- Nie, nie... Umm... Jak by to powiedzieć... Nic się przecież nie stało. Jestem cały i zdrowy i tylko Ayako i Minami... Właśnie, dziewczyny! Na pewno mnie szukają!
Poderwałem się na nogi i wyciągnąłem z kieszeni telefon. No tak, byłem nieprzytomny od ponad pięciu godzin. Mogę sobie tylko wyobrazić co mnie czeka, gdy wrócę tak spóźniony do domu i do tego jeszcze powiem, że zaatakowała mnie księżniczka z odległego kraju w Europie. Nikt mi nie uwierzy!
- Ha ha ha... Jak to dobrze nie mieć zmartwień. Moja pani, powinniśmy już iść. Musimy poszukać schronienia.
Mężczyzna ukłonił się przed dziewczyną i podał rękę, by pomóc jej wstać. Księżniczka jednak zignorowała ją i sama się podniosła, otrzepała z ziemi i kolejny raz schyliła przede mną głowę. Nie wiedziałem co powiedzieć. Dlaczego mi się kłania? Sądząc po minie garniturowca, on też nie wiedział co księżniczka wyczynia.
- Jestem Aria Muza Joanna Zawisza, księżniczka Zjednoczonego Trójkrólestwa i przyszła następczyni tronu, czarodziejka europejskiego systemu żywiołów o mocy ognia.
- Ach... Księżniczko, nie ma potrzeby byś przedstawiała się oficjalnie temu mężczyźnie z pospólstwa!
Gdy tylko księżniczka się przedstawiła i dygnęła, jej służący podbiegł blady jak ściana do niej. Szczerze to mu się nie dziwię. Sam byłem zdziwiony i lekko przerażony takim obrotem spraw. Jednak nie nazywałbym siebie magiem, gdybym nie odpowiedział zgodnie z etykietą. Ukłoniłem się i głośno wypowiedziałem swoje imię.
- Jestem Shibata Andrew, uczeń liceum imienia dr Ryo Shirogawy, mag niestandardowego systemu o mocy Zerowe Przyśpieszenie.
Była to niepisana umowa w etykiecie, gdy pojedynki pomiędzy zwłaszcza potężnymi magami zaczęły bardziej przypominać pojedynki rycerzy z średniowiecznej Europy. Wkrótce ten pomysł został przyswojony przez praktycznie wszystkich magów i przy okazji także ustalono kilka systemów, czyli europejski, japoński, chiński, azjatycki, afrykański, amazoński, amerykański, australijski i niestandardowy. Każdy system odznaczał się tym, że na tym terenie występował jakiś typ magii praktycznie niespotykany gdzie indziej. Oczywiście mój system niestandardowy jest także wyjątkiem i został utworzony specjalnie dla takich mocy.
- Andrew... Shibata...
Księżniczka po usłyszeniu mojego przedstawienia wzdrygnęła się i pierwszy raz jej spojrzenie nie ukazywało znudzenia lub zmęczenia, ale ciekawość i energię. Jej lokaj także jakby spojrzał zupełnie inaczej na mnie, choć ciężko było mi stwierdzić na czym ta inność polega.
- Eee... Coś nie tak z moim nazwiskiem?
- Można tak rzec. Możesz to potwierdzić? Jesteś Andrew Shibata, syn Marii i Kyo Shibata oraz wnuk Yamato Shibata?
Mrugnąłem ze zdziwienia. Imię dziadka jeszcze mógłbym zrozumieć, bo był bohaterem w wojnie zjednoczeniowej w Trójkrólestwie i tam poznał babcię, ale skąd oni mogliby wiedzieć o moich rodzicach, którzy nawet nie wyjechali z Japonii?
- Tak... Wszystko się zgadza.
Nagle mężczyzna się ukłonił i choć wyraz twarzy księżniczki się nie zmienił, miałem wrażenie, że jest zadowolona. Dlaczego dowiedziałem się po chwili.
- Ach, księżniczko, księżniczko! Nareszcie go znaleźliśmy! Nareszcie znaleźliśmy twojego Strażnika!
- Eee..!?



Po około kolejnych trzydziestu minutach...
- Onii-chan!
- Ani-kun!
Leżałem na ziemi od podwójnej pięści mojej siostry i Ayako. Cóż, to nie do końca moja wina, że się nie odzywałem i się o mnie martwiły, ale nie dlatego dostałem tęgi łomot. Powodem było...
- Jak to możliwe, że gdy my się zamartwiamy, ty jesteś w objęciach jakiejś dziewczyny, Onii-SAMA?!
O cholera... Minami zwraca się do mnie w ten sposób tylko i wyłącznie gdy jest naprawdę wściekła. A tak. Dodatkowo gdy mnie obydwie znalazły, mężczyzna, lokaj o imieniu Robert, skończył właśnie wyjaśniać mi, że dziewczyna którą ożenił dziadek w Trójkrólestwie pochodzi z obecnej rodziny królewskiej i od czasu zjednoczenia przyjęto formę, że członkowie dalszej rodziny zostają Strażnikami, czyli ochroniarzami głównej rodziny. I tak się okazało, że kilku moich kuzynów obecnie leży w szpitalu i już nie może pełnić tej funkcji, przez co księżniczka w towarzystwie Roberta wybrała się w tajemnicy do Japonii w poszukiwaniu rodziny dziadka. W tym momencie właśnie Aria zaczęła mnie mocno tulić i dziewczyny akurat nas znalazły. Serio, lepszego czasu nie miały...
Poza tym odezwijcie się wreszcie! Nawet z ziemi słyszę, że Robert próbuje wstrzymać się od ryknięcia śmiechem. Drań jeden! To wasza wina w końcu!
- Przepraszam bardzo za brata. Upewnię się, że w domu dostanie porządne wykształcenie.
Z jednej strony cieszę się, że Minami tak bardzo się o mnie troszczy, ale z drugiej jak pomyślę o jej częstych nieporozumieniach w różnych związanych ze mną sprawach, to zaczyna mnie głowa boleć. Za każdym razem muszę się tłumaczyć kilka godzin!
- Już, już Minami-chan. Jestem pewna, że Ani-kun ma jakieś wytłumaczenie.
O mój Boże! Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale Ayako, jesteś aniołem, który zstąpił w odpowiedzi na moje błagania! Moja kochana Ayako, na pewno ci się...
- Bo przecież jestem pewna, że taki zboczeniec jak Ani-kun nie przykleja się do dziewczyn na widoku innego chłopaka bez dobrej wymówki, prawda Ani-kun?
I ty Ayako!? Odwołuję wszystko, ten twój uśmiech to twarz diabła, nie anioła!
- Księżniczko, chyba przypadkowo znaleźliśmy kolejnego członka rodziny spełniającego warunek zostania twym Strażnikiem.
- He?
- Księżniczka?
Dziewczyny wreszcie mnie puściły i nareszcie się skupiły na kimś innym. Przynajmniej tak myślałem...
- Poderwałeś księżniczkę, Ani-kun!?
- Poderwałeś księżniczkę, Onii-chan!?
Synchronizacja idealna. One na pewno nie są bliźniaczkami? Na pewno są duchowymi. Zaraz... Co? Znowu się pomyliły!? Aż ręce załamałem, siedząc na ziemi.
- Ayako... Minami... Od kiedy uważacie mnie za zboczeńca i osobę zdolną do skandali politycznych? Czy ja naprawdę tak wyglądam w waszych oczach?
Gdy już straciłem jakąkolwiek nadzieję na rzeczowe wyjaśnienie całej sytuacji poczułem czyjąś rękę na mojej głowie. To księżniczka Aria stanęła za mną i pewnie widząc moją opłakaną sytuację postanowiła się zlitować nad uciśnioną duszą. Dziękuję ci, Wasza Wysokość!
- Drogie panie, jak wnioskuję z tejże rozmowy, jedna z was jest spokrewniona z tym dżentelmenem. Tak więc chciałbym powiedzieć w imieniu księżniczki, że miło was poznać. Ja jestem kamerdynerem Jej Miłości i z nieukrywanym żalem muszę się przyznać, że zgubiłem się w tym mieście i w imieniu księżniczki oraz swoim proszę was o pomocną dłoń. Jej Miłość także chciałaby poznać resztę krewnych jeśli w niczym to nie przeszkadza.
Ten potok słów wypełniony służalczą wręcz grzecznością, wytwornością osoby obracającej się w wyższych sferach i czegoś dziwnego czego nie dawało się określić (żalu? smutku?) powstrzymał dziewczyny przed kolejnym wywodem. Nawet słodkie są, gdy się tak zmieszają i nie wiedzą co odpowiedzieć. A na pewno przyjemniejsze dla ucha.
- Umm... Ta... Tak, oczywiście! Ależ tak! Rodzice na pewno się ucieszą z odwiedzin dalekich krewnych!
Minami w końcu doszła do siebie i odpowiedziała Robertowi. Mi się wydaje, czy na jej policzkach dostrzegłem ślady rumieńca? Nie sądziłem, że ona jest w typach szlachciców i bogaczy. Zawsze wydawało mi się, że lubiła rozrabiaków, przynajmniej jeśli przypomniałem sobie tych chłopaków, którzy jakiś czas za nią chodzili w gimnazjum. Hmm... Czy ja aby na pewno tym powinienem się przejmować? Moja słodka Minami tak szybko dorasta!
- Dziękujemy więc z góry za zaproszenie i z chęcią oddamy się pod waszą opiekę.
- Ach, nie, nie. To nic wielkiego, prawda, Onii-chan?
- Tak, tak. I tak mieli do nas wpaść, więc nie musisz robić z tego tak wielkiej sprawy.
Minami natychmiast chwyciła mnie za policzek, skoro stojąca obok mnie księżniczka nie pozwalała zbytnio na użycie pięści.
- Nie bądź taki niegrzeczny, Onii-chan. Idź szybko kupić to co miałeś i wracamy do domu. Ja już z Robertem... Znaczy się, my już księżniczkę i pana Roberta zabierzemy. Nie chcemy przecież, by przez twoje ślamazarstwo się rozchorowali, prawda?
- Dobrze, dobrze.
Wstałem, ukłoniłem się przed księżniczką i poszedłem w stronę wyjścia uliczki. I tak już straciłem tutaj wystarczająco dużo czasu, a nie jestem na tyle tępy, by nie zauważyć maślanych oczu jakie siostra robiła do tego kamerdynera. Śmierć przystojniakom.
Market na szczęście był jeszcze otwarty. Szczęście w nieszczęściu, że początek zdarzenia był wcześnie i że krótko byłem nieprzytomny bo w innym przypadku musiałbym iść na drugi koniec miasta do sklepu całodobowego. Jednak za nim wszedłem, usłyszałem za sobą szybkie kroki. Pewnie Ayako lub Minami chciały jeszcze bym kupił im coś specjalnego.
- Jeśli chcesz coś słodkiego, to musisz poczekać aż dojdziemy do domu.
- Umm... Wybacz, Andrew-kun.
- Uah!
To nie była ani Ayako, ani tym bardziej Minami. Za mną stała, a raczej robiła ukłon, księżniczka z miną wyrażającą, że kompletnie nie wie co zrobić z moją reakcją.
- Wybacz, księżniczko. Myślałem, że jesteś jedną z tych krzykaczek, co się mną wysługują.
Księżniczka podniosła i przechyliła głowę w zakłopotaniu. Trzeba przyznać, że ta czysta reakcja biła słodyczą tamtą dwójkę już w przedbiegach. Swoją drogą choć z początku wydawała się trochę bezemocjonalna, to teraz widzę, że jest po prostu nieśmiała. Ciekawa czy to sytuacja ją tak przerosła, czy też jest taka z natury?
- Swoją drogą, na początku powiedziałaś, że też chcę z tobą walczyć. O co chodziło?
- Umm... W trakcie naszej wędrówki... wpadliśmy w pewne kłopoty i... nas ścigali ciągle i atakowali za każdym razem, gdy nas znajdowali. Robert się zazwyczaj nimi zajmował, ale czasami kilku się prześlizgiwało i... sama się musiałam... nimi zająć.
- Hmm? Odstawialiście ich na policję?
- Nie. Robert powiedział, że mogłoby to przyciągnąć niepotrzebną uwagę.
Racja. Gdyby mieli dostarczać tych bandziorów na policję musieliby złożyć zeznania i zostawić dane kontaktowe, co nie pasowało do ich chęci cichego przemieszczania się po kraju.
- Umm... Wasza wysokość? Nie wiem, czy moje zdolności kucharskie będą na zadowalającym poziomie, ale jeśli masz życzenia, to postaram się ugotować coś dla ciebie.
Wysnułem propozycję prosto jak z jakieś komedii romantycznej. Normalnie sam zachciałem uderzyć się dłonią w twarz.
- Proszę mów mi Aria. I jako że jeszcze nie znam za dobrze tutejszej kuchni, to pozostawię tobie decyzje Andrew-sama.
- Ha... ha ha... Mów mi Ani, Wasza... Aria-san. Nie przywykłem do tego, by ludzie mówili do mnie z szacunkiem. Jestem na to jeszcze za młody.
- Ha ha ha... Dobrze, Ani-san.
Księżniczka ma naprawdę piękny śmiech. Niczym dzwoneczki na wietrze. Moje serce zostało pochwycone przez tę arystokracką atmosferę wokół niej. Poza tym jestem, że każdy chłopak chciałby znaleźć się w takiej sytuacji. Robić zakupy z piękną dziewczyną zza granicy i śmiać się razem. Do tego jest to jeszcze księżniczka!
Mam nadzieję, że jeśli to komedia romantyczna, to nie zmieni się w sytuację, gdzie będą głównym bohaterem otoczonym gromadą pięknych dziewczyn i nie będę wiedział jak się za nie zabrać. Jestem przecież chłopakiem w sile młodości i chce chodzić na randki i robić różne rzeczy przeznaczone tylko dla par! Zwłaszcza te zboczone!
Reszta zakupów minęła w mgnieniu oka. Księżniczka ogólnie mało mówiła i tylko czasem pytała się o jakiś kupiony przeze mnie przedmiot jak zupa miso w proszku lub ryżowe kulki w ośmiu smakach. Aż nie chciało mi się wierzyć, że całkiem niedawno omal sama nie usmażyła mnie na chrupko. Ale większym zaskoczeniem była dla mnie jej dobra znajomość japońskiego. Przy okazji także dowiedziałem się, że jej ród wywodzi się z zachodnich ziem Trójkrólestwa, czyli jak sama wytłumaczyła, Polski. Po angielsku się to chyba wymawia Poland.
- Ani-kun!
Gdy już wyszliśmy ze sklepu, znajomy głos i postać czekały na mnie na zewnątrz. Ayako stała tutaj wyraźnie zaniepokojona i wyglądało jakby przed chwilą przebiegła spory dystans.
- Hmm? Ayako? Myślałem, że poszłaś z Minami odprowadzić tego lokaja do naszego domu, bo dzisiaj twoi rodzice późno wracają i cię wtedy odbiorą.
- Tak, tak. Byłam z nią, ale... Minami-chan... i Robert-san... Oni... oni...
Była bardzo poddenerwowana i głos się po chwili zaczął jej łamać. Ogarnęły mnie złe przeczucia.
- Już. Odetchnij i powiedz co się stało. To nie podobne do ciebie, byś miała trudności z oddychaniem.
- Minami-chan i Robert-san mieli wypadek. Potrącił ich samochód i zostali zabrani do szpitala. Z Minami lała się krew. Dużo krwi... Ja... Ja...
Później zapamiętałem tylko, że puściłem torby z zakupami i gdy Ayako wydukała do którego szpitala zabrano moją młodszą siostrę, rzuciłem się do biegu nie patrząc na nic innego.

1 komentarz:

  1. Jeśli masz ochotę poćwiczyć nieco pisanie, doszlifować swój warsztat i/lub po prostu wziąć udział w dobrej zabawie literackiej z innymi młodymi pisarzami, zapraszamy do nas na ćwiczenia literackie! Jest to zupełnie nowy cykl postów, które ukazują się w różnych odstępach czasowych (przeważnie od dwóch tygodni do miesiąca) i mają na celu zmotywowanie do dalszej pracy nad własnym stylem pisarskim.
    Szczegóły tutaj: http://przy-barze-fantastyki.blogspot.com/2014/04/praktyka-czyni-mistrza-cwiczenie.html

    Zapraszamy serdecznie! :)
    Nearyh & Heroina
    [przy-barze-fantastyki.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń