- Aaauu...
Moja głowa, chciałbym
rzec, ale nie daję rady wykrztusić nic więcej poza kilkoma jękami.
Co się stało? Gdzie jestem? Co to za miękkie uczucie pod moją
głową? Heh? Miękkie? I pod moją głową?
- Widzę, że wreszcie
się obudziłeś.
Gdy tylko otworzyłem
oczy, ukazała mi się przed oczami dziewczyna. Na tle gwiazd i z
jakąś poświatą wyglądała niczym anioł. Ale widząc jej zimny,
choć leniwy, wzrok przypomniałem sobie co się stało wcześniej.
Pośpiesznie podniosłem głowę, ale szybka zmiana pozycji sprawiła,
że zakręciło mi się w głowie i znów opadłem w to samo miejsce.
Przy okazji też potwierdziłem, że nieznajoma używała swoich ud
jako poduszki dla mnie.
- Spokojnie, amigo.
Księżniczka potraktowała cię całkiem potężną magią i moja
osłona nie wytrzymała do samego końca.
Nagle zza dziewczyny
ukazał się jakiś chłopak. Miał ciemną, typową dla
obcokrajowców z południa, skórę, ciemne okulary zasłaniające
oczy i smoking. Szczerze powiedziawszy ten smoking kompletnie do
niego nie pasował, bo dawała wrażenie osoby przyzwyczajonej do
hawajskiej koszuli.
- No dobra, panie
nieznajomy. Przypadkowo znalazłeś księżniczkę i omyłkowo
zostałeś wzięty za wroga. Księżniczka chciała cię przeprosić
za ten akt niepotrzebnej agresji i postanowiła użyczyć swoich ud
jako poduszkę do czasu aż się obudzisz.
- Heh?
Co się dzieje?
Księżniczka, jak ją chłopak w smokingu nazwał, nie odezwała się
na razie ani jednym słowem od kiedy się obudziłem, ale powoli
zacząłem kojarzyć fakty.
- Niech mnie Bóg
chroni... Nie powinieneś oberwać tak mocno, by uszkodzić mózg i
nie rozumieć co do ciebie mówię. Czy może od początku byłeś
słabo rozgarnięty?
- Kim wy do licha
jesteście? - udało mi się ostatkiem wykrztusić.
- Nie ważne. Uratowałem
cię tylko, bo nie chciałem, by księżniczka miała ręce splamione
niewinną krwią, a zostaliśmy, bo moja pani chciała jeszcze
przeprosić. A więc okaż jej należyty szacunek i podziękowania.
Powoli już łapałem o
co chodzi. Księżniczka, moja pani, wdzięczność, niewinna krew i
tym podobne zwroty przypomniały mi o informacji z wczorajszych
wiadomości. Kilka dni temu zniknęła księżniczka Trójkrólestwa,
następczyni tronu państwa położonego w środkowej Europie i
złożonego z dawnej Polski, Litwy i Łotwy oraz powstałego na
wskutek wielu perturbacji w trakcie trzeciej wojny światowej.
Prezenterka mówiła wtedy, że rozważa się możliwość porwania w
celu okupu lub osiągnięcia korzyści politycznych przez
przeciwników monarchii. Któż by pomyślał, że księżniczka
mogłaby spać w uliczce za supermarketem w stolicy najbliższego
sojusznika Trójkrólestwa, Japonii.
- Bardzo mi przykro za
to, że w wyniku mojego ataku ucierpiałeś.
Senny głos księżniczki
przerwał moje rozmyślania i kolejny raz spojrzałem na nią. Teraz
już w pełni oburzony nareszcie skojarzyłem co robię i w jakiej
pozycji się znajduje. Mianowicie leżałem na królewskich udach i
tuż nad moją głową unosił się, dość pokaźnych rozmiarów,
choć nie wykraczający poza słowo duży, królewski biust. A
jeszcze trochę wyżej znajdowały się głębokie oczy księżniczki.
W tym momencie mógłbym postawić złoto na orzechy, że cała twarz
mi się zaczerwieniła.
- Nie, nie... Umm... Jak
by to powiedzieć... Nic się przecież nie stało. Jestem cały i
zdrowy i tylko Ayako i Minami... Właśnie, dziewczyny! Na pewno mnie
szukają!
Poderwałem się na nogi
i wyciągnąłem z kieszeni telefon. No tak, byłem nieprzytomny od
ponad pięciu godzin. Mogę sobie tylko wyobrazić co mnie czeka, gdy
wrócę tak spóźniony do domu i do tego jeszcze powiem, że
zaatakowała mnie księżniczka z odległego kraju w Europie. Nikt mi
nie uwierzy!
- Ha ha ha... Jak to
dobrze nie mieć zmartwień. Moja pani, powinniśmy już iść.
Musimy poszukać schronienia.
Mężczyzna ukłonił się
przed dziewczyną i podał rękę, by pomóc jej wstać. Księżniczka
jednak zignorowała ją i sama się podniosła, otrzepała z ziemi i
kolejny raz schyliła przede mną głowę. Nie wiedziałem co
powiedzieć. Dlaczego mi się kłania? Sądząc po minie
garniturowca, on też nie wiedział co księżniczka wyczynia.
- Jestem Aria Muza Joanna
Zawisza, księżniczka Zjednoczonego Trójkrólestwa i przyszła
następczyni tronu, czarodziejka europejskiego systemu żywiołów o
mocy ognia.
- Ach... Księżniczko,
nie ma potrzeby byś przedstawiała się oficjalnie temu mężczyźnie
z pospólstwa!
Gdy tylko księżniczka
się przedstawiła i dygnęła, jej służący podbiegł blady jak
ściana do niej. Szczerze to mu się nie dziwię. Sam byłem
zdziwiony i lekko przerażony takim obrotem spraw. Jednak nie
nazywałbym siebie magiem, gdybym nie odpowiedział zgodnie z
etykietą. Ukłoniłem się i głośno wypowiedziałem swoje imię.
- Jestem Shibata Andrew,
uczeń liceum imienia dr Ryo Shirogawy, mag niestandardowego systemu
o mocy Zerowe Przyśpieszenie.
Była to niepisana umowa
w etykiecie, gdy pojedynki pomiędzy zwłaszcza potężnymi magami
zaczęły bardziej przypominać pojedynki rycerzy z średniowiecznej
Europy. Wkrótce ten pomysł został przyswojony przez praktycznie
wszystkich magów i przy okazji także ustalono kilka systemów,
czyli europejski, japoński, chiński, azjatycki, afrykański,
amazoński, amerykański, australijski i niestandardowy. Każdy
system odznaczał się tym, że na tym terenie występował jakiś
typ magii praktycznie niespotykany gdzie indziej. Oczywiście mój
system niestandardowy jest także wyjątkiem i został utworzony
specjalnie dla takich mocy.
- Andrew... Shibata...
Księżniczka po
usłyszeniu mojego przedstawienia wzdrygnęła się i pierwszy raz
jej spojrzenie nie ukazywało znudzenia lub zmęczenia, ale ciekawość
i energię. Jej lokaj także jakby spojrzał zupełnie inaczej na
mnie, choć ciężko było mi stwierdzić na czym ta inność polega.
- Eee... Coś nie tak z
moim nazwiskiem?
- Można tak rzec. Możesz
to potwierdzić? Jesteś Andrew Shibata, syn Marii i Kyo Shibata oraz
wnuk Yamato Shibata?
Mrugnąłem ze
zdziwienia. Imię dziadka jeszcze mógłbym zrozumieć, bo był
bohaterem w wojnie zjednoczeniowej w Trójkrólestwie i tam poznał
babcię, ale skąd oni mogliby wiedzieć o moich rodzicach, którzy
nawet nie wyjechali z Japonii?
- Tak... Wszystko się
zgadza.
Nagle mężczyzna się
ukłonił i choć wyraz twarzy księżniczki się nie zmienił,
miałem wrażenie, że jest zadowolona. Dlaczego dowiedziałem się
po chwili.
- Ach, księżniczko,
księżniczko! Nareszcie go znaleźliśmy! Nareszcie znaleźliśmy
twojego Strażnika!
- Eee..!?
Po około kolejnych
trzydziestu minutach...
- Onii-chan!
- Ani-kun!
Leżałem na ziemi od
podwójnej pięści mojej siostry i Ayako. Cóż, to nie do końca
moja wina, że się nie odzywałem i się o mnie martwiły, ale nie
dlatego dostałem tęgi łomot. Powodem było...
- Jak to możliwe, że
gdy my się zamartwiamy, ty jesteś w objęciach jakiejś dziewczyny,
Onii-SAMA?!
O cholera... Minami
zwraca się do mnie w ten sposób tylko i wyłącznie gdy jest
naprawdę wściekła. A tak. Dodatkowo gdy mnie obydwie znalazły,
mężczyzna, lokaj o imieniu Robert, skończył właśnie wyjaśniać
mi, że dziewczyna którą ożenił dziadek w Trójkrólestwie
pochodzi z obecnej rodziny królewskiej i od czasu zjednoczenia
przyjęto formę, że członkowie dalszej rodziny zostają
Strażnikami, czyli ochroniarzami głównej rodziny. I tak się
okazało, że kilku moich kuzynów obecnie leży w szpitalu i już
nie może pełnić tej funkcji, przez co księżniczka w towarzystwie
Roberta wybrała się w tajemnicy do Japonii w poszukiwaniu rodziny
dziadka. W tym momencie właśnie Aria zaczęła mnie mocno tulić i
dziewczyny akurat nas znalazły. Serio, lepszego czasu nie miały...
Poza tym odezwijcie się
wreszcie! Nawet z ziemi słyszę, że Robert próbuje wstrzymać się
od ryknięcia śmiechem. Drań jeden! To wasza wina w końcu!
- Przepraszam bardzo za
brata. Upewnię się, że w domu dostanie porządne wykształcenie.
Z jednej strony cieszę
się, że Minami tak bardzo się o mnie troszczy, ale z drugiej jak
pomyślę o jej częstych nieporozumieniach w różnych związanych
ze mną sprawach, to zaczyna mnie głowa boleć. Za każdym razem
muszę się tłumaczyć kilka godzin!
- Już, już Minami-chan.
Jestem pewna, że Ani-kun ma jakieś wytłumaczenie.
O mój Boże! Nigdy nie
sądziłem, że to powiem, ale Ayako, jesteś aniołem, który
zstąpił w odpowiedzi na moje błagania! Moja kochana Ayako, na
pewno ci się...
- Bo przecież jestem
pewna, że taki zboczeniec jak Ani-kun nie przykleja się do
dziewczyn na widoku innego chłopaka bez dobrej wymówki, prawda
Ani-kun?
I ty Ayako!? Odwołuję
wszystko, ten twój uśmiech to twarz diabła, nie anioła!
- Księżniczko, chyba
przypadkowo znaleźliśmy kolejnego członka rodziny spełniającego
warunek zostania twym Strażnikiem.
- He?
- Księżniczka?
Dziewczyny wreszcie mnie
puściły i nareszcie się skupiły na kimś innym. Przynajmniej tak
myślałem...
- Poderwałeś
księżniczkę, Ani-kun!?
- Poderwałeś
księżniczkę, Onii-chan!?
Synchronizacja idealna.
One na pewno nie są bliźniaczkami? Na pewno są duchowymi. Zaraz...
Co? Znowu się pomyliły!? Aż ręce załamałem, siedząc na ziemi.
- Ayako... Minami... Od
kiedy uważacie mnie za zboczeńca i osobę zdolną do skandali
politycznych? Czy ja naprawdę tak wyglądam w waszych oczach?
Gdy już straciłem
jakąkolwiek nadzieję na rzeczowe wyjaśnienie całej sytuacji
poczułem czyjąś rękę na mojej głowie. To księżniczka Aria
stanęła za mną i pewnie widząc moją opłakaną sytuację
postanowiła się zlitować nad uciśnioną duszą. Dziękuję ci,
Wasza Wysokość!
- Drogie panie, jak
wnioskuję z tejże rozmowy, jedna z was jest spokrewniona z tym
dżentelmenem. Tak więc chciałbym powiedzieć w imieniu
księżniczki, że miło was poznać. Ja jestem kamerdynerem Jej
Miłości i z nieukrywanym żalem muszę się przyznać, że zgubiłem
się w tym mieście i w imieniu księżniczki oraz swoim proszę was
o pomocną dłoń. Jej Miłość także chciałaby poznać resztę
krewnych jeśli w niczym to nie przeszkadza.
Ten potok słów
wypełniony służalczą wręcz grzecznością, wytwornością osoby
obracającej się w wyższych sferach i czegoś dziwnego czego nie
dawało się określić (żalu? smutku?) powstrzymał dziewczyny
przed kolejnym wywodem. Nawet słodkie są, gdy się tak zmieszają i
nie wiedzą co odpowiedzieć. A na pewno przyjemniejsze dla ucha.
- Umm... Ta... Tak,
oczywiście! Ależ tak! Rodzice na pewno się ucieszą z odwiedzin
dalekich krewnych!
Minami w końcu doszła
do siebie i odpowiedziała Robertowi. Mi się wydaje, czy na jej
policzkach dostrzegłem ślady rumieńca? Nie sądziłem, że ona
jest w typach szlachciców i bogaczy. Zawsze wydawało mi się, że
lubiła rozrabiaków, przynajmniej jeśli przypomniałem sobie tych
chłopaków, którzy jakiś czas za nią chodzili w gimnazjum. Hmm...
Czy ja aby na pewno tym powinienem się przejmować? Moja słodka
Minami tak szybko dorasta!
- Dziękujemy więc z
góry za zaproszenie i z chęcią oddamy się pod waszą opiekę.
- Ach, nie, nie. To nic
wielkiego, prawda, Onii-chan?
- Tak, tak. I tak mieli
do nas wpaść, więc nie musisz robić z tego tak wielkiej sprawy.
Minami natychmiast
chwyciła mnie za policzek, skoro stojąca obok mnie księżniczka
nie pozwalała zbytnio na użycie pięści.
- Nie bądź taki
niegrzeczny, Onii-chan. Idź szybko kupić to co miałeś i wracamy
do domu. Ja już z Robertem... Znaczy się, my już księżniczkę i
pana Roberta zabierzemy. Nie chcemy przecież, by przez twoje
ślamazarstwo się rozchorowali, prawda?
- Dobrze, dobrze.
Wstałem, ukłoniłem się
przed księżniczką i poszedłem w stronę wyjścia uliczki. I tak
już straciłem tutaj wystarczająco dużo czasu, a nie jestem na
tyle tępy, by nie zauważyć maślanych oczu jakie siostra robiła
do tego kamerdynera. Śmierć przystojniakom.
Market na szczęście był
jeszcze otwarty. Szczęście w nieszczęściu, że początek
zdarzenia był wcześnie i że krótko byłem nieprzytomny bo w innym
przypadku musiałbym iść na drugi koniec miasta do sklepu
całodobowego. Jednak za nim wszedłem, usłyszałem za sobą szybkie
kroki. Pewnie Ayako lub Minami chciały jeszcze bym kupił im coś
specjalnego.
- Jeśli chcesz coś
słodkiego, to musisz poczekać aż dojdziemy do domu.
- Umm... Wybacz,
Andrew-kun.
- Uah!
To nie była ani Ayako,
ani tym bardziej Minami. Za mną stała, a raczej robiła ukłon,
księżniczka z miną wyrażającą, że kompletnie nie wie co zrobić
z moją reakcją.
- Wybacz, księżniczko.
Myślałem, że jesteś jedną z tych krzykaczek, co się mną
wysługują.
Księżniczka podniosła
i przechyliła głowę w zakłopotaniu. Trzeba przyznać, że ta
czysta reakcja biła słodyczą tamtą dwójkę już w przedbiegach.
Swoją drogą choć z początku wydawała się trochę
bezemocjonalna, to teraz widzę, że jest po prostu nieśmiała.
Ciekawa czy to sytuacja ją tak przerosła, czy też jest taka z
natury?
- Swoją drogą, na
początku powiedziałaś, że też chcę z tobą walczyć. O co
chodziło?
- Umm... W trakcie naszej
wędrówki... wpadliśmy w pewne kłopoty i... nas ścigali ciągle i
atakowali za każdym razem, gdy nas znajdowali. Robert się zazwyczaj
nimi zajmował, ale czasami kilku się prześlizgiwało i... sama się
musiałam... nimi zająć.
- Hmm? Odstawialiście
ich na policję?
- Nie. Robert powiedział,
że mogłoby to przyciągnąć niepotrzebną uwagę.
Racja. Gdyby mieli
dostarczać tych bandziorów na policję musieliby złożyć zeznania
i zostawić dane kontaktowe, co nie pasowało do ich chęci cichego
przemieszczania się po kraju.
- Umm... Wasza wysokość?
Nie wiem, czy moje zdolności kucharskie będą na zadowalającym
poziomie, ale jeśli masz życzenia, to postaram się ugotować coś
dla ciebie.
Wysnułem propozycję
prosto jak z jakieś komedii romantycznej. Normalnie sam zachciałem
uderzyć się dłonią w twarz.
- Proszę mów mi Aria. I
jako że jeszcze nie znam za dobrze tutejszej kuchni, to pozostawię
tobie decyzje Andrew-sama.
- Ha... ha ha... Mów mi
Ani, Wasza... Aria-san. Nie przywykłem do tego, by ludzie mówili do
mnie z szacunkiem. Jestem na to jeszcze za młody.
- Ha ha ha... Dobrze,
Ani-san.
Księżniczka ma naprawdę
piękny śmiech. Niczym dzwoneczki na wietrze. Moje serce zostało
pochwycone przez tę arystokracką atmosferę wokół niej. Poza tym
jestem, że każdy chłopak chciałby znaleźć się w takiej
sytuacji. Robić zakupy z piękną dziewczyną zza granicy i śmiać
się razem. Do tego jest to jeszcze księżniczka!
Mam nadzieję, że jeśli
to komedia romantyczna, to nie zmieni się w sytuację, gdzie będą
głównym bohaterem otoczonym gromadą pięknych dziewczyn i nie będę
wiedział jak się za nie zabrać. Jestem przecież chłopakiem w
sile młodości i chce chodzić na randki i robić różne rzeczy
przeznaczone tylko dla par! Zwłaszcza te zboczone!
Reszta zakupów minęła
w mgnieniu oka. Księżniczka ogólnie mało mówiła i tylko czasem
pytała się o jakiś kupiony przeze mnie przedmiot jak zupa miso w
proszku lub ryżowe kulki w ośmiu smakach. Aż nie chciało mi się
wierzyć, że całkiem niedawno omal sama nie usmażyła mnie na
chrupko. Ale większym zaskoczeniem była dla mnie jej dobra
znajomość japońskiego. Przy okazji także dowiedziałem się, że
jej ród wywodzi się z zachodnich ziem Trójkrólestwa, czyli jak
sama wytłumaczyła, Polski. Po angielsku się to chyba wymawia
Poland.
- Ani-kun!
Gdy już wyszliśmy ze
sklepu, znajomy głos i postać czekały na mnie na zewnątrz. Ayako
stała tutaj wyraźnie zaniepokojona i wyglądało jakby przed chwilą
przebiegła spory dystans.
- Hmm? Ayako? Myślałem,
że poszłaś z Minami odprowadzić tego lokaja do naszego domu, bo
dzisiaj twoi rodzice późno wracają i cię wtedy odbiorą.
- Tak, tak. Byłam z nią,
ale... Minami-chan... i Robert-san... Oni... oni...
Była bardzo
poddenerwowana i głos się po chwili zaczął jej łamać. Ogarnęły
mnie złe przeczucia.
- Już. Odetchnij i
powiedz co się stało. To nie podobne do ciebie, byś miała
trudności z oddychaniem.
- Minami-chan i
Robert-san mieli wypadek. Potrącił ich samochód i zostali zabrani
do szpitala. Z Minami lała się krew. Dużo krwi... Ja... Ja...
Później zapamiętałem
tylko, że puściłem torby z zakupami i gdy Ayako wydukała do
którego szpitala zabrano moją młodszą siostrę, rzuciłem się do
biegu nie patrząc na nic innego.